Autor: Katarzyna Krzywicka
Zdjęcie tytułowe: Widok na Pałac w Natolinie od wschodu
Opieka nad zabytkami w warunkach konfliktu zbrojnego, ciągłego zagrożenia, braku siły roboczej, niedoborów materiałów i trudności logistycznych, jest wyzwaniem niezwykle wymagającym. Dzisiejsza sytuacja w Ukrainie pokazuje, jak niszczącym żywiołem jest wojna. Dotyka ona każdego obszaru życia mieszkańców. Nie oszczędza również szeroko pojętego dziedzictwa kulturowego.
Obecnie miasta ukraińskie dzielą doświadczenie Warszawy z okresu drugiej wojny światowej oraz odbudowy. Straty, jakie ponieśliśmy i lekcje, które odrobiliśmy, mimo upływu lat mogą posłużyć do pisania planów ratowania ukraińskich zabytków. Przykładem może być ocalenie założenia pałacowo- parkowego w Natolinie.
Posiadłość, znajdująca się od 1951 r. w granicach Warszawy, w swojej historii wielokrotnie podnosiła się ze zniszczeń, wynikających z konfliktów zbrojnych. Losy tego miejsca można odczytać jako opowieść o trwaniu zabytków mimo niesprzyjających warunków, ale również jako historię ich zanikania, jeśli w odpowiednim czasie nie zostaną objęte opieką.
Czytając opisy Natolina z czasów, gdy zyskał on formę znaną dzisiaj, najczęściej spotykamy określenia: piękny, przyjemny, wspaniały, malowniczy. Już w XIX w. powszechnie doceniano wartości krajobrazowe rezydencji. Na górnym tarasie naturalnej skarpy wiślanej posadowiono kameralny pałac otoczony romantycznym parkiem. Zarówno własnościowo, jak i kompozycyjnie stanowił on jedną z rezydencji filialnych dóbr wilanowskich.
Zanim teren ten stał się obiektem czułego zainteresowania młodego małżeństwa Anny z Tyszkiewiczów Potockiej i Aleksandra Potockiego, stanowił rozległy królewski zwierzyniec. Rozpoczęty w XVII w. przez Jana III Sobieskiego proces nabywania sąsiadujących z Wilanowem wsi i terenów stanowił przemyślane działanie. Wielki kompleks dóbr ziemskich zyskał funkcję zaplecza gospodarczego rezydencji królewskiej. Jedenaście transz zakupowych dokonanych za życia króla było podwaliną powiększanego przez kolejnych właścicieli majątku klucza wilanowskiego. Zależność ta, wynikająca ze stosunku własności oraz artystycznej świadomości właścicieli, pozwoliła na stworzenie wielkoprzestrzennego założenia urbanistycznego. W jego centrum stał pałac wilanowski, a filiami były lokowane na szczycie skarpy rezydencje: Gucin (zob. Katarzyna Krzywicka, Gucin Gaj – zapomniany ogród Warszawy, „Spotkania z Zabytkami”, nr 11- 12, 2020, s. 44-48), Ursynów oraz Natolin (zob. Wojciech Fijałkowski, Natolin dawny i współczesny, „Spotkania z Zabytkami”, nr 12, 2009, s. 5-9). Krajobraz kulturowy tego założenia został objęty ochroną poprzez utworzenie Wilanowskiego Parku Kulturowego w 2012 r.
Świadomie kształtowane od 1780 r. założenie natolińskie wykorzystywało naturalne uformowanie terenu, liczne cieki wodne oraz zadrzewienie. Pierwszą budowlą był pałacyk myśliwski Augusta Czartoryskiego, zlokalizowany w miejscu, gdzie dzisiaj stoi pałac.
Pałacyk, istniejący od zaledwie kilkunastu lat, ucierpiał podczas oblężenia przez wojska rosyjskie i pruskie w czasie insurekcji kościuszkowskiej w 1794 r. Dokładnej skali zniszczeń nie znamy, ale musiały być one znaczne. Autorzy sławnej publikacji z 1877 r., Willanów : album : zbiór widoków i pamiątek (…), Wojciech Gerson i Hipolit Skimborowicz tak piszą: „zrujnowany w czasie ostatniej wojny w XVIII wieku, pałacyk ten podźwignęła i do lepszego niż był przywiodła stanu Anna z hr. Tyszkiewiczów”. Sama hrabina tak pisała w swoim pamiętniku o nowej posiadłości: „Mając zamiłowanie do zajęć tego rodzaju oddałam się im z zapałem. Rysowałam wszystkie plany, interesowałam się każdym szczegółem. Nie znając Włoch, Grecji marzyłam o nich. Teść mój był moim przewodnikiem i wydawał się dumny, że zrobił ze mnie artystkę. Od tej chwili nie miałam innych kaprysów, moja miłość własna i moje ambicje skupiły się na Natolinie, tym małym arcydziele, według mego miana godnym nieśmiertelności. Kiedy brakowało nam pieniędzy sprzedawałam brylanty, aby kupować marmury i brązy” (A. Potocka- -Wąsowiczowa, Wspomnienia naocznego świadka, Warszawa 1965, s. 79).
Efektem prac zainicjowanych przez Potockich była rozbudowa pałacyku myśliwskiego, wzniesienie oficyny i zabudowań gospodarczych. Od 1807 r. założenie zyskało również nową nazwę − Natolin. Miano to zostało nadane na cześć narodzin córki Natalii. Była to kontynuacja tradycji rodzinnej, polegającej na nazywaniu nowo tworzonych posiadłości od imion najmłodszych członków rodziny. Tak uhonorowani zostali również synowie Anny i Aleksandra – Maurycy (Morysin) i August (Gucin). Niestety, w 1830 r. Natalia z Potockich Sanguszkowa przedwcześnie zmarła. W parku natolińskim zrozpaczony ojciec ufundował pomnik ku jej pamięci, którego oprawa stanowi jedno z piękniejszych miejsc założenia.
W Natolinie spotkało się wiele talentów i wielu wybitnych architektów. Projekt pierwszego pałacyku myśliwskiego przypisuje się Szymonowi Bogumiłowi Zugowi. Na początku XIX w. nad przekształceniami budowli pracował Chrystian Piotr Aigner. Wcielał on w życie pomysły zacnego grona doskonale wykształconych i obytych amatorów na czele ze Stanisławem Kostką Potockim (teściem Anny z Tyszkiewiczów Potockiej). Po 1821 r. do śmierci Aleksandra Potockiego w 1845 r. swoje projekty realizował tu Henryk Marconi.
Po intensywnej pierwszej połowie XIX w. kolejne dekady to dla natolińskiej rezydencji czas zapomnienia i powolnego popadania w ruinę. Brak zainteresowania właścicieli i krótkoterminowe dzierżawy doprowadziły do bezpowrotnego zniszczenia kilku elementów małej architektury i uszczuplenia dekoracji rzeźbiarskich zachowanych do dziś obiektów.
Dobra ziemskie Natolin obejmowały nie tylko park z założeniem pałacowym, ale również prężnie działający folwark, którego większą część porastały sady i ogrody. Teren parku dostarczał drewna na opał, które wykorzystywano w Wilanowie lub sprzedawano. Produkcja rolna była tak znacząca, że podczas okupacji niemieckiej ogrody natolińskie zostały podporządkowane Zarządowi Nieruchomości Generalnego Gubernatorstwa, które czerpało z nich korzyści.
Wybuch drugiej wojny światowej w 1939 r. oznaczał dla Warszawy niepowetowane straty. Niemieckie naloty były skoncentrowane przede wszystkim nie na celach wojskowych, ale na obiektach cywilnych i zabytkach. W pierwszych tygodniach napaści bomby spadały na Zamek Królewski, z którego w pośpiechu wynoszono i ukrywano najcenniejsze obiekty wyposażenia. Bomby w ruinę obróciły także m.in. Teatr Wielki i kościół Świętej Trójcy.
Działania wojenne, na szczęście, nie dosięgnęły obiektów w dobrach wilanowskich, jednak ich zły stan spowodował, że w 1942 r. polscy muzealnicy, konserwatorzy i właściciele dóbr podjęli decyzję o pilnym przeprowadzeniu w założeniu natolińskim prac konserwatorskich. Komisja, w której skład weszli Stanisław Lorentz i Jan Zachwatowicz, 18 sierpnia 1942 r. określiła najpilniejsze zadania i powierzyła je Stefanowi Tworkowskiemu. W Sprawozdaniu z prac konserwatorskich i remontowych wykonanych w Natolinie w 1942 r. czytamy, jakie problemy musieli rozwiązać i wykonawcy, i zleceniodawca ponoszący koszty przedsięwzięcia, czyli Zarząd Dóbr hr. Adama Branickiego.
Pałac, a szczególnie zabudowania znajdujące się w obrębie założenia, wymagały natychmiastowego zabezpieczenia, a następnie remontu. Zły stan zagrażał ich dalszemu istnieniu. To tłumaczy inwestycję, której podjęcie w czasie wojny może dziwić.
Prace prowadzono systemem gospodarczym, a ich wykonanie zlecono miejscowym majstrom z Powsina. Tworkowski ocenia ich pracę wysoko, chwaląc za sumienność, której w tamtym czasie zabrakło rzemieślnikom z Warszawy, „zdemoralizowanym – jego zdaniem − łatwymi zarobkami wojennymi”. „Prace specjalne”, czyli sztukatorskie, powierzono jednak bardziej doświadczonym osobom. Zatrudnieni majstrowie mieli dodatkowy atut − znali obiekt. Brali udział w poprzednich pracach konserwatorskich, które przeprowadzone były jeszcze przed wybuchem wojny. Dodatkowo, prace ciesielskie wykonywali oni zgodnie z tradycją rzemiosła charakterystyczną dla tych okolic. Nie było również problemów z opłaceniem remontu. Zarząd terminowo wywiązywał się ze zobowiązań finansowych. Suma kosztów wyniosła 318 000 zł, a objęła remont pałacu wraz z oficyną, świątyni doryckiej, mostu mauretańskiego, głównej bramy z gajówką oraz budynku nad studnią. Planowany zakres prac musiał być zmieniony, ponieważ okazało się np. że konstrukcja mostu jest w bardzo złym stanie. Tak więc zamiast zabezpieczenia wykonano jego przebudowę. Podobna sytuacja dotyczyła bramy wjazdowej i gajówki. Pracowano także nad kwestiami natury estetycznej, które były kluczowe dla pierwszego, a więc dobrego wrażenia, jakie mieli odnieść odwiedzający Natolin.
Robotnicy narzekali na braki materiałów budowlanych, które musiano sprowadzić z Warszawy i tartaku w Żabieńcu. Transport odbywał się wozem z jednym koniem. Takim zaprzęgiem obsługiwano rozległy plac budowy z elementami małej architektury, rozsianej na blisko 117 ha.
Przeprowadzone prace konserwatorskie i remontowe, wykonane w sposób możliwie jak najlepszy w istniejących wtedy warunkach, przyczyniły się do zachowania cennych obiektów zabytkowych. Wzmocnienie ich konstrukcji oraz przemurowania pozwoliły im w większości przetrwać powstanie warszawskie i ciężkie miesiące 1944 r., kiedy w Natolinie stacjonowały wojska niemieckie. Zniszczonych przez nie zostało wiele rzeźb i detali architektonicznych. Sam pałac obrabowano, a symbolem bestialstwa stało się wykorzystywanie pomnika Natalii jako celu strzelniczego.
Muzeum Narodowe w Warszawie już w styczniu 1945 r. objęło opieką centrum dóbr wilanowskich, czyli Pałac w Wilanowie i Natolin. Przystąpiono wtedy do „prac porządkowych w granicach ówczesnych możliwości”. Następnie Natolin przejęła Kancelaria Cywilna Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i rozpoczęły się intensywne prace konserwatorskie. Ich celem było przystosowanie pałacu do pełnienia funkcji rezydencji reprezentacyjnej, przy zachowaniu jego historycznego charakteru.
Wojenne losy Natolina świadczą o tym, że obiektom dziedzictwa należy się opieka i konserwacja zarówno w czasie dobrobytu i pokoju, jak i kryzysu, i wojny. Budują one bowiem naszą tożsamość i świadczą o kulturze nie tylko minionych, ale także współczesnych pokoleń.