12.3 C
Warszawa
środa, 30 października, 2024

Architektura warszawska pierwszej połowy XIX w.

Zdjęcie główne: Sala Odlewów Gipsowych Uniwersytetu Warszawskiego; wnętrze to jako jedno z nielicznych z epoki dotrwało do naszych dni / fot. J.S. Majewski.

Autor : Jerzy S. Majewski

Wiek XIX Warszawa przywitała jako prowincjonalne, ale jednak główne miasto Prus Południowych. Choć po trzecim rozbiorze Polski wyludnione, po kilku latach pruskich rządów ponownie zaczynało nabierać życia. Arystokraci wracali do swych pałaców. Nie wszyscy nosili żałobę po upadku Rzeczypospolitej.

Pod pruskim panowaniem

Początek XIX stulecia to wciąż triumf klasycyzmu, niegasnące zamiłowanie do sztuki antyku odkrywanej w Pompejach, nadal poznawanej w trakcie grand tour po Italii. Jak to pięknie pisał Stanisław Wasylewski w książce Portrety pań wytwornych, w tym czasie wciąż trwał okres bezbrzeżnej ekstazy dla „geniusza starożytności ukrytego w zwaliskach wieków, obowiązuje bez zastrzeżeń estetyka Winckelmanna, wskazującego sztukę grecką jako jedyną godną naśladowania, zimny profesorski Raphael Mengs, choć zmarł już dawno, jest zawsze jeszcze przedmiotem zachwytów, a ideałów jego nie wyparł się nawet wielki malarz neoklasycyzmu David”.

Tenże Jacques-Louis David namalował konny portret Stanisława Kostki Potockiego. Światły arystokrata – kto wie, może najświatlejszy spośród całej polskiej arystokracji przełomu XVIII i XIX w. – prezentuje się na obrazie niczym hrabia z Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. Wraz z żoną Aleksandrą z Lubomirskich stał się właścicielem pałacu w Wilanowie, przekazanego im przez księżnę marszałkową Izabellę Lubomirską, nadal podróżującą, budującą, pełną inicjatyw, emocji i namiętności. Potocki, podobnie jak jego teściowa, obdarzony był wytwornym gustem. Znał i kochał sztukę, sam parał się rysowaniem, projektowaniem budynków, archeologią, odgrzebywaniem „starożytności”, wreszcie tworzeniem kolekcji artystycznych. Uważany jest za pierwszego polskiego historyka sztuki, nadwiślańskiego Winckelmanna. Już w 1801 r. stworzył neogotycką galerię pałacu w Wilanowie. Niebawem, w 1805 r., otworzył w niej pierwsze w Polsce muzeum sztuki. W architekturze śmiało sięgnął po firmy gotyckie. Klasycyści gotykiem wciąż pogardzali, nie budził ich zainteresowania, był stylem „czasów barbarzyńskich”. Wyrafinowany artystycznie, nowoczesny Stanisław Kostka Potocki nie miał takich uprzedzeń. Przecierał szlaki. Naśladował wielkich, ale i sam był naśladowany.

Spośród niezbyt licznych realizacji z czasów panowania pruskiego w pierwszych latach XIX w. trzeba wspomnieć gmach Magazynu Głównego Warszawskiego przy ulicy Gęsiej (dziś Anielewicza). Jak pisali historycy sztuki Tadeusz S. Jaroszewski i Andrzej Rottermund, projekt nakreślił Wilhelm Henryk Minter. Budynek powstał na rzucie zbliżonym do kwadratu i miał sześć kondygnacji. Jego architektura zewnętrzna została uproszczona do absolutnego minimum. Ożywiały ją jedynie niski czterospadowy dach, prostokątne okna, płytkie pseudoryzality i gładkie lizeny. Żadnych arkad, orłów, festonów, girland, płaskorzeźb ani malowideł. Konstrukcja była całkowicie drewniana. Stropy wspierały się na 56 słupach. W dobie Królestwa Kongresowego, już w 1820 r., w budynku powstała rządowa fabryka cienkich sukien „Poland”. „Fabryka wyposażona jest w maszynerię do przędzenia, tkania, prasowania, czesania i postrzygania. Jest tam machina parowa. Fabryka ta już kilkaset postawów wystosowała pięknego sukna” – donosił „Kurier Warszawski” w 1821 r. W 1823 r. stała się własnością firmy Fraenkel, Blom i Oemichen. Po pożarze w 1827 r. odbudowana fabryka dotrwała do powstania Listopadowego.

Czasy pruskie skończyły się wraz z powstaniem Księstwa Warszawskiego w 1807 r. Istniało ono zaledwie kilka lat. Warszawa znowu stała się stolicą, lecz burzliwe lata wojen, związane z nimi obciążenia finansowe i gospodarcze hamowały jej rozwój. Jednak bez doświadczenia Księstwa Warszawskiego utworzenie po kongresie wiedeńskim sprawnie funkcjonującego konstytucyjnego Królestwa Polskiego nie byłoby chyba możliwe.

Klasycystyczna stolica królestwa

W 1815 r. Warszawa na powrót stała się stolicą państwa. Niezbyt dużego i pozbawionego pełnej suwerenności, ale znajdującego się w przededniu rozkwitu ekonomicznego. W Zamku Królewskim, jak dawniej, zbierały się sejm i senat. W modernizowanym Belwederze

już niedługo zamieszkać miał namiestnik carski – książę Konstanty Pawłowicz. W przebudowanym pałacu Radziwiłłów rezydował namiestnik rządu carskiego – gen. książę Józef Zajączek.

W architekturze Warszawy jako stolicy Królestwa Polskiego dominował klasycyzm. W stylu tym przebudowywano stare budowle i wznoszono nowe. Zarówno liczne prywatne rezydencje arystokracji, jak i kamienice czynszowe czy budynki mające służyć jako siedziby władzy, wreszcie gmachy użyteczności publicznej.

Najbardziej znaczącymi architektami byli wówczas Jakub Kubicki (architekt, który swoją karierę zaczął już w czasach panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego), Chrystian Piotr Aigner, po nim zaś florentczyk Antonio Corazzi. Pod koniec istnienia konstytucyjnego Królestwa Polskiego wybiły się nazwiska Karola Henryka Gallego, Hilarego Szpilowskiego, Jana Jakuba Gaya, Adama Idźkowskiego czy przybyłego z Włoch Henryka (Enrica) Marconiego. Obok nich działała cała armia innych architektów korzystających z koniunktury budowalnej, trwającej aż do wybuchu powstania listopadowego w 1830 r.

Warszawę przez pierwszą połowę XIX w. wciąż otaczały wały ziemne, wzniesione jeszcze w XVIII w. z rozkazu marszałka Stanisława Lubomirskiego. Każdy, kto wjeżdżał do miasta, musiał minąć rogatki.

W latach 1816-1824 wszystkie zostały przekształcone według projektu Jakuba Kubickiego. Inwestycja wiązała się z zakrojoną na szeroką skalę regulacją urbanistyczną stolicy. I tak, rogatki grochowskie stanęły w latach 1816-1818 u wylotu z miasta na Trakt Brzeski w związku z projektowaną przez Kubickiego regulacją Pragi. Rogatki jerozolimskie wzniesione w miejscu obecnego ronda Zawiszy zamknęły wytyczone w latach 1823-1824 Aleje Jerozolimskie – imponującą arterię przecinającą południową część miasta ze wschodu na zachód. W sumie wybudowano 18 rogatkowych pawilonów. Budynki zakładano na rzucie prostokąta, kwadratu lub koła. Jedne były bardziej ozdobne, drugie mniej. Wszystkie uzyskały jednolity charakter i klasycystyczną stylistykę. Architektura budynków była zdyscyplinowana, a – jak zauważył przed laty na łamach „Stolicy” Zbigniew Bobrowski – mocne podziały kolumnami, gzymsami i gładkie attyki nadały im charakter zgodny z siłą władzy administracyjnej, którą miały reprezentować. Ich wytworna, klasycystyczna architektura zapewne też przekonywała wjeżdżających, że Warszawa jest miastem na wskroś nowoczesnym.

Do najwcześniejszych realizacji należała przebudowa pałacu Zamoyskich przy Senatorskiej, trwająca w latach 1812-1815 i potem finalizowana do 1818 r. Jej autorem był architekt Friedrich Albert Lessel. Rokokowa budowla z czasów Augusta II zmieniła się w nowoczesną, miejską rezydencję, utrzymaną zarówno na zewnątrz, jak i w środku w pełnym elegancji stylu klasycystycznym.

W 1818 r. władze Królestwa Polskiego nabyły od Radziwiłłów pałac przy Krakowskim Przedmieściu z myślą o urządzeniu w nim siedziby namiestnika królestwa gen. Józefa Zajączka. W sprzedaż zaangażowany był komisarz pełnomocny Aleksandra I przy Radzie Stanu Królestwa, senator Nikołaj Nowosilcow. Stary barokowy pałac przebudował w stylu klasycyzmu Aigner. Rozbudował skrzydła, przekształcił elewacje i na nowo urządził apartamenty pierwszego i drugiego piętra korpusu. Przyziemie budynku, niewiele zmienione od XVII w., potraktowane zostało przez architekta jako partia cokołowa, boniowana i ożywiona jednostajnym rytmem arkad. Dopiero na niej wspierały się dwie wyższe kondygnacje, zmonumentalizowane wprowadzeniem pilastrów w bocznych ryzalitach i półkolumn w środkowej partii fasady. Wyżej, ponad gzymsem, Aigner zaprojektował attykę zwieńczoną 10 posągami i ozdobioną w bocznych partiach napisem ALEXANDER I REX POLONIAE/ VICE SUA FUNGENTIBUS. Jak pisali Zbigniew Bania i Tadeusz S. Jaroszewski w książce Pałac Rady Ministrów, treść napisu nie wynikała z widzimisię inwestorów czy projektanta. Wybrano ją spośród propozycji przedłożonych przez rektora Uniwersytetu Warszawskiego ks. Wojciecha Szweykowskiego (szwejkowskiego) członkom Towarzystwa Królewskiego Warszawskiego Przyjaciół Nauk. Pałac imponował przepychem, a koszt jego budowy i wyposażenia dosłownie przyprawiały o zawrót głowy. Zbigniew Bania z Tadeuszem S. Jaroszewskim przytaczają wykaz kosztów, jaki kazał sobie przedstawić Nowosilcow.

W latach 1819-1821 z inicjatywy namiestnika Królestwa gen. Józefa Zajączka prowadzono prace przy przebudowie skrzydła frontowego dawnego klasztoru bernardynów (skonfiskowanego w 1796 r. przez Prusaków). Projektantem przebudowy był Aigner. „Na miejsce nieforemnej ściany klasztoru bernardynów wystawiono kolumnadę porządku jońskiego. Na wiosnę podobna tejże kolumnada ma być wystawiona między dzwonnicą a kościołem bernardyńskim” – donosił „Kurier Warszawski”. Dawna barokowa budowla ukryta została za wspaniałą klasycystyczno-renesansową fasadą, wspartą na otwartych arkadach, nad którymi zaprojektowano wysoką na dwie kondygnacje 11-arkadową galerię z nałożonymi na zewnątrz jońskimi półkolumnami. Jak zauważył Dariusz Kaczmarzyk, autor książki o kościele św. Anny, galeria nie pełniła żadnej funkcji użytkowej. Dla bernardynów, ubogich zakonników, była zbyt wspaniała, w dodatku zasłaniała dostęp do światła w klasztorze. Powodem jej powstania była nie tyle użyteczność, co chęć stworzenia wspaniałej kompozycji architektoniczno-urbanistycznej.

Obok klasycyzmu pojawiały się pierwsze budowle neorenesansowe – jak dzwonnica kościoła św. Anny, przebudowana przed 1821 r. Zwieńczył ją profilowany gzyms, a na płaskim tarasie stanęła glorietta o ośmiu arkadach. Ogromne rozety i potrójne ślepe arkady stały się też głównym elementem dekoracyjnym samych elewacji wieży. Autorem przebudowy był Aigner, a prace nadzorował Lessel. W wielu budowlach, zwłaszcza rezydencjach, można było natrafić na wnętrza „gotyckie” i orientalne, a coraz większą popularność zdobywała zamanifestowana w 1801 r. przez Jeana-Nicolasa-Louisa Duranda równość wszystkich stylów i rodzajów budowli.

Niemal w tym samym czasie, zgodnie z planami Corazziego, prowadzono budowę gmachu Towarzystwa Dobroczynności, a na miejscu zburzonego kościoła dominikanów obserwantów w 1820 r. przystąpiono do wznoszenia Pałacu Staszica. Jedna z najważniejszych budowli publicznych Warszawy pomieściła siedzibę Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk. Klasycystyczna budowla o fasadzie ożywionej kolumnadą powstała w latach 1820-1823 według projektu Corazziego i z inicjatywy Stanisława Staszica.

Corazzi zaprojektował też inne monumentalne budowle ówczesnej Warszawy, w tym ogromny budynek Teatru Narodowego, wzniesionego w miejscu XVII-wiecznego Marywilu.

Teatr Narodowy, projekt / domena publiczna

Corazzi do potężnego korpusu z portykiem kolumnowym dodał wybudowane nieco wcześniej nowe skrzydło Marywilu i powielił je w lustrzanym odbiciu po zachodniej stronie korpusu.

Z kolei zabudowa monumentalnych gmachów rządowych zrealizowanych po zachodniej stronie trójkątnego wówczas placu Bankowego to już założenie w skali urbanistycznej. Corazzi, realizując m.in. klasycystyczny pałac Komisji Rządowej Przychodu i Skarbu (1824-1825), całkowicie przekształcił stojący tu wcześniej barokowy pałac Leszczyńskich. Potężne korynckie kolumny dźwigają tympanon wypełniony alegoriami Mądrości, Handlu i Przemysłu oraz dwóch największych rzek Królestwa Polskiego – Wisły i Bugu – dłuta Pawła Malińskiego. Forma portyku stanowi niemal idealny przykład „archeologicznego” stylu neogreckiego. „Architektura grecka i rzymska, będąc zbiorem kształtów i linii najregularniejszych […] jest prostą, ozdobną i w istocie mocną, nie jest jednak ciężką i z ozdób ogołoconą jak egipska ani dziwaczną i na pozór słabą jak gotycka […] jej piękność nie zależy od dziwactw i niestałej mody, lecz opiera się na zasadach pewnych i stałych” – przekonywał Henryk Marconi w pierwszym zeszycie dzieła O porządkach architektonicznych z 1828 r.

Sąsiadujący z gmachem Komisji i funkcjonalnie z nim połączony pałac ministra przychodu i skarbu wyróżniał się z kolei arkadowymi podcieniami i obszernymi tarasami. Corazzi szkicował nim już nowy kształt placu Bankowego, gdzie wzniósł ogromne gmachy rządowe. Monumentalną oprawę architektoniczną planował dla nowej ulicy, równoległej do Senatorskiej. Niczym aleje kolumnowe w antycznych miastach miała łączyć plac Bankowy z ulicą Bielańską. Z kolei zaprojektowany przez niego Bank Polski – supernowoczesny, z monumentalną kopułą (i w latach 1828-1830 rozbudowywany od Elektoralnej przez Jakuba Gaya) – miał zamykać perspektywę ulicy Senatorskiej.

Zgodnie z planami Jakuba Kubickiego planowano przebudowę Zamku Królewskiego, stanowiącego teraz siedzibę króla Polski Aleksandra I, a po jego śmierci Mikołaja I. Na szczęście do przebudowy nie doszło. Zrealizowano jednak ogromną inwestycję, którą były monumentalne Arkady Kubickiego, w pierwotnym zamierzeniu mające skrywać ulicę bezkolizyjnie przebiegającą pod ogrodami zamkowymi. Kubicki w znakomity sposób rozwiązał problem stworzenia takiej arterii. Jednocześnie zrealizował obiekt o nieomal cyklopiej skali, niczym z ilustracji antycznego Rzymu Giovanniego Piranesiego.

Modernizacja Warszawy jako stolicy Królestwa Polskiego była tak szybka, że już w 1821 r. dziennikarz „Kuriera Warszawskiego” mógł napisać, iż cała ściana Krakowskiego Przedmieścia od strony Wisły „może należeć do ulic pięknych Europy, zwłaszcza że w tym miejscu ma być wystawiony posąg […] księcia Józefa Poniatowskiego”.

Pomnik dłuta najwybitniejszego obok Canovy rzeźbiarza doby klasycyzmu – pracującego w Rzymie Duńczyka Bertela Thorvaldsena – nie stanął jednak ani w 1821 r., ani w kilka lat później. Rzeźba wywieziona po upadku powstania listopadowego do rezydencji Iwana Paskiewicza w Homlu wróciła do Warszawy dopiero w 1922 r., a na Krakowskim Przedmieściu stanęła dopiero w 1965 r. W 1830 r. zdołano za to wystawić wspaniały pomnik Mikołaja Kopernika dłuta tego samego Thorvaldsena – przez Pałacem Staszica.

Zmieniało się nie tylko Krakowskie Przedmieście. W 1821 r. klasycystyczne kamienice stawiano przy Senatorskiej i wzdłuż Nowego Światu.

Na końcu ulicy w najlepsze trwały prace przy budowie kościoła św. Aleksandra, zaprojektowanego przez Aignera w formie miniatury rzymskiego Panteonu i będącego nieco większą wersją kościoła dworskiego, który Aigner zaprojektował w rodzinnych Puławach.

Przy Bielańskiej w latach 1817-1821 stanął nowy gmach mennicy. Zaprojektowany przez Aignera, zachwycał monumentalnym portykiem kolumnowym. Za jedną z najładniejszych ulic miasta uważano Leszno. Chwalono jej szerokość, a powietrze uważano tu za najzdrowsze w mieście. Za wyjątkowo udaną uznawano klasycystyczną architekturę kaplicy kalwinów na Lesznie.

Ogromne zmiany zachodziły na pobliskich Nalewkach. W „Kurierze Warszawskim” pisano, że kto przez rok nie był na tej ulicy, ten „bez wątpienia teraz by jej nie poznał. […] W miejscu kilku niepoczesnych dworków i lepianek są już, lub wkrótce będą, ozdobne kamienice. […] z drugiej zaś strony pracują nad wznowieniem prawdziwie wspaniałego pałacu niegdyś Mostowskich, w którym nadal mieścić się mają biura Ministerium Spraw Wewnętrznych”. Obok domów nowych przebudowywano i remontowano stare. „Do takich policzyć można dom od Salwatorów przy Rynku Nowego Miasta, w którym później założona była sala srebrna, a w 1919 r. Towarzystwo Przyjaciół Muzyki odbywało wieczory muzykalne” – donosił „Kurier Warszawski”. Ruch budowlany zaczął się już w marcu 1821 r. Było taniej niż w latach wcześniejszych, bo ceny na wapno znacznie spadły.

Do najwspanialszych budowli prywatnych należały ogromne jak na ówczesne standardy kamienice Petyskusa przy ówczesnym placu Marywilskim (ul. Wierzbowa 11) projektu Aignera z lat 1819-1821 oraz kamienica Mikulskiego u zbiegu Senatorskiej i Bielańskiej – ta ostatnia z dwukondygnacyjnym wgłębnym portykiem w ściętym narożniku, projektu Corazziego, z lat 1828-1830.

W noc paskiewiczowską

Katastrofą dla Warszawy był upadek powstania listopadowego jesienią 1831 r. Królestwo Polskie przegrało wojnę z Rosją, a car Mikołaj I przekazał władzę w Królestwie zdobywcy jej stolicy – Iwanowi Paskiewiczowi. Zaczęły się represje, zaś epokę nie bez powodów nazwano nocą paskiewiczowską. Warszawa z nowoczesnej, choć niewielkiej stolicy Królestwa zamieniła się w prowincjonalne miasto. Opuściły ją elity. Wiele osób znalazło się na emigracji. Zlikwidowano wojsko polskie, do Petersburga wywieziono zbiory publiczne, zamknięto wyższe uczelnie. Na początku lat 30. XIX w. dokończono budowę ogromnego teatru przemianowanego z Narodowego na Wielki. Jednak największą inwestycją tych lat była budowa z rozkazu cara Mikołaja II Cytadeli Aleksandryjskiej.

Trwała ona w latach 1832-1834. Nie miała służyć obronie miasta, lecz jego terroryzowaniu. Dotkliwą karą dla Warszawy było finansowanie budowy. Miejsce pod budowę wybrał sam car Mikołaj I. Wiązało się to z rozbiórką w tym czasie całej dzielnicy na Żoliborzu. Ponoć najbardziej urokliwej w Warszawie, pełnej sadów, willi i pałacyków. Prace prowadzono zgodnie z projektem i pod kierunkiem rosyjskiego generała i inżyniera Iwana Dehna. Mocno ufortyfikowane bramy umieszczone w kurtynach twierdzy bastionowej zaprojektowane zostały w duchu klasycyzmu. Całość otoczono fosą, wałami ziemnymi, bastionami i półbastionami oraz ceglanym murem Carnota. Z czasem cytadela była rozbudowywana. Już w 1835 r. po drugiej stronie Wisły zaczął ją osłaniać fort Śliwickiego. W latach 1834-1835 na terenie twierdzy wzniesiono surową w swoim wyrazie zewnętrznym klasycystyczną cerkiew św. Aleksandra Newskiego. Z kolei na przełomie lat 40. i 50. wokół cytadeli wzniesiono pięć wysuniętych fortów z okrągłymi ceglanymi wieżami artyleryjskimi, które otoczyły twierdzę pierścieniem. Do dziś zachowały się trzy z nich. Ich budowa pociągnęła za sobą poszerzenie przedpola cytadeli i kolejne rozbiórki dawnej zabudowy w rejonie Nowego Miasta i Wilanowa.

Mniej więcej w dziesiątą rocznicę wybuchu powstania listopadowego całkowitej przebudowie uległ Pałac Saski. Jego gruntowne przekształcenie, a właściwie zamianę starego budynku na nowy, planowano już w latach 20. XIX w., przed wybuchem powstania. Adam Idźkowski przedstawił m.in. projekt gmachu z łukiem triumfalnym na osi i potężnymi bocznymi skrzydłami. Łuk miał się otwierać się na Ogród Saski, stając się integralną częścią przestrzeni miejskiej. Wybuch powstania listopadowego uniemożliwił realizację projektów Idźkowskiego; powrócono do nich w latach 1839-1842. W 1837 r. grożący zawaleniem pałac wystawiono na licytację i sprzedano rosyjskiemu kupcowi Iwanowi Skwarcowowi. Wrócono wówczas do planów przekształcenia obiektu. O wyborze projektu i zleceniu prac nad nim zadecydował nie Skwarcow, lecz namiestnik Iwan Paskiewicz, który żywo interesował się przebudową placu. Architekt, wykorzystując wcześniejszy projekt Wacława Ritschla, rozebrał korpus środkowy budynku. W jego miejscu wzniesiono 11-przęsłową kolumnadę.

Przemianie uległy skrzydła boczne budynku. O ich monumentalności zadecydowało ozdobienie elewacji potężnymi pilastrami korynckimi wspartymi na jednokondygnacyjnej części cokołowej. Realizacja była w gruncie rzeczy zmodyfikowaną wersją projektów z 1829 r. inspirowanych układem przestrzennym petersburskiego placu Pałacowego. Kapitalnym rozwiązaniem okazało się zastąpienie dawnego korpusu Pałacu Saskiego potężną kolumnadą. Stała się ona rodzajem wielkiej ażurowej ściany integrującej przestrzeń placu z publicznym ogrodem. Aż trudno uwierzyć, że tej klasy rozwiązanie przestrzenne powstało w epoce nocy paskiewiczowskiej. Symbolem tamtych czasów stał się za to żeliwny pomnik upamiętniający „Polaków poległych w 1830 roku za wierność swego monarsze”, ustawiony w dziesiątą rocznicę stłumienia powstania w 1841 r. Znienawidzony przez mieszkańców miasta pomnik był jednocześnie znakomitym dziełem sztuki, zaprojektowanym przez Corazziego i rzeźbiarza Konstantego Hegla.

Adam Idźkowski był też autorem projektu niezrealizowanego zamku cesarskiego w Łazienkach, pomiędzy dzisiejszym rosarium a budynkiem Obserwatorium Astronomicznego. Miała to być budowla utrzymana w duchu architektury gotyku i renesansu, najeżona wieżami, z których najwyższa górować miała nad okolicą. W budynku pełnym reprezentacyjnych sal, rotund i galerii architekt nie zapomniał o ogromnej oranżerii. Gdyby obiekt powstał, Warszawa stałaby się jedną ze stolic cesarskich. Do realizacji jednak nie doszło. Może rozbiło się o brak funduszy? Bardziej jednak prawdopodobne, że był to rezultat stosunku Mikołaja I do Warszawy. Car był śmiertelnie obrażony na Polaków za powstanie listopadowe i nie zależało mu na podkreślaniu znaczenia miasta.

Wyjątkową budowlą powstałą w końcu lat 30. XIX w. była kamienica własna architekta Jana Jakuba Gaya przy ul. Grzybowskiej 19. Był to dom znawcy sztuki, rodzaj jego azylu. W architekturze i konstrukcji obiektu zamiłowanie do renesansu, dzieł Michała Anioła czy Rubensa znakomicie uzupełniało się z chęcią wykorzystywania nowinek technicznych, jak lane żeliwo czy nawiązania do współczesnej architektury Berlina. Wygoda biedermeieru łączyła się tu z elegancją klasycyzmu i renesansu. Gay wsławił się przede wszystkim wspomnianą wcześniej siedzibą Banku Polskiego, spichrza zbożowego w Modlinie, a także żeliwnego Gościnnego Dworu przy placu Żelaznej Bramy w Warszawie, z 1841 r. Jednak to w domu przy Grzybowskiej elementy z lanego żeliwa po raz pierwszy na tak dużą skalę znalazły się we wnętrzach prywatnego domu warszawskiego. Nowatorskim rozwiązaniem było także nakrycie dachów blachą cynkową. Fasada budynku nie była jednorodna i składała się z dwóch różnych części:  lewej, dwupiętrowej, o neorenesansowej architekturze oraz prawej, jednopiętrowej, o niemalże pałacowym charakterze. Obydwie części rozdzielała wysoka, trzykondygnacyjna wieża, nakryta hełmem i przebita w przyziemiu przejazdem bramnym. Całość wieńczyły wydatne gzymsy wsparte na ażurowych żeliwnych kroksztynach. Były odlane z żeliwa. Elewacja prawej części, o zaskakująco wielkich oknach pierwszego piętra, ujętych płaskimi obramieniami i ożywionych delikatnym boniowaniem, wyraźnie nawiązywała do twórczości najwybitniejszego ówczesnego architekta niemieckiego Karla Friedricha Schinkla. Dopatrywano się w niej inspiracji berlińską Bauakademie. Miała charakterystyczną dla Schinkla linearność detalu i pozorną płaskość architektury. Nie był to jednak dosłowny cytat, lecz raczej popis erudycji i możliwości jednego z najzdolniejszych architektów warszawskich – czasów nocy paskiewiczowskiej. Niestety, Gay w ówczesnej Warszawie nie miał szans na rozwinięcie swego talentu.

W połowie XIX stulecia

Kiedy Warszawa tkwiła w marazmie, na świecie czas przyspieszał. W końcu rewolucja przemysłowa dotarła także do Warszawy, a takie zdobycze cywilizacyjne, jak drogi żelazne, masowe wykorzystanie żelaza jako materiału budowlanego, telegraf optyczny pozwalający na błyskawiczne przenoszenie informacji, pojawienie się dagerotypu, a wkrótce fotografii krok po kroku zmieniały życie. Jedną z takich granicznych dat, ostatecznie wprowadzających Warszawę w wiek pary i żelaza i wyznaczających skok cywilizacyjny, był 14 czerwca 1845 r. Tego dnia uroczyście otwarto Dworzec Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. W moim przekonaniu jest to symboliczna data końca epoki nowożytnej i początków nowoczesności w Warszawie.

Artykuł powstał w ramach projektu
STUDEO ET CONSERVO 2023 (XVII edycja),
dofinansowanego ze środków Miasta Stołecznego Warszawy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ułatwienia dostępu