4.2 C
Warszawa
sobota, 21 grudnia, 2024

Bielany w literaturze

Autor: Paweł Dunin-Wąsowicz

Sprowadzenie kamedułów do Warszawy i założenie klasztoru na Polkowej Górze poprzedziło ledwie o parę lat publikację przez Adama Jarzębskiego pierwszego, rymowanego przewodnika po nowej stolicy, zatytułowanego Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy.

W tej wydanej w 1643 r. książce autor poświęcił Bielanom całkiem sporo miejsca, aczkolwiek nie używał jeszcze nazwy Bielany. Ta – podobnie jak w analogicznym przypadku w Krakowie – przyjęła się z czasem od koloru mnisich habitów. Nie będzie jej także używał Henryk Sienkiewicz, wysyłając w XVII w. Jana Onufrego Zagłobę po bohatera tytułowego Pana Wołodyjowskiego, książki wydanej w 1888 r., do tego klasztoru, aby Małego Rycerza stamtąd wydobyć.

Zanim rozpocznę omówienie wielkiej literackiej kariery Bielan właściwych, wspomnę, że w administracyjnych granicach dzisiejszej dzielnicy znajduje się w jej południowo-zachodnim rogu mniej więcej połowa terenu istniejącego ledwie przez niecałe trzy dekady końca XVIII w. ogrodu romantycznego Izabeli Czartoryskiej, którego wspaniałość opiewali wszyscy niemal wybitniejsi twórcy polskiego oświecenia: Adam Naruszewicz, Ignacy Krasicki, Stanisław Trembecki, Franciszek Karpiński, Franciszek Dionizy Kniaźnin i Julian Ursyn Niemcewicz. Do zniweczenia ogrodu i jego zabudowań w 1794 r. będzie po ponad półtora wieku nawiązywał w opowiadaniu Bielany Miron Białoszewski. Niestety, nawet wspaniały szkic o Powązkach w książce Marka Kwiatkowskiego Niechaj twych ulic wiatr mnie owionie… z 1973 r. nie daje możliwości precyzyjnego przypisania utworów poszczególnych poetów do Bielan lub Żoliborza.

Jeśli chodzi o klasztor na Polkowej Górze, od połowy XVIII w. rosła jego popularność jako miejsca zielonoświątkowych odpustów i związanych z nimi zabaw, w których uczestniczyły wszystkie stany – tak arystokracja, jak pospólstwo, które z czasem zawłaszczy to miejsce, zabawiając się na rozstawianych tu karuzelach mniej więcej do połowy XX w. Ostatnim a mocnym akcentem w tej tradycji jest chyba piosenka Karuzela z filmu Irena do domu, śpiewana przez Marię Koterbską do słów Ludwika Starskiego.

W 1978 r. ukazała się książka Władysława Lecha Karwackiego Zabawy na Bielanach, cytującego bardzo wiele utworów literackich, szczególnie tych mniejszego kalibru, odwołujących się do wspomnianych obyczajów. Bardzo wiele z nich publikowano anonimowo, autorami innych byli twórcy zapomniani, jak Stanisław Bratkowski czy Kazimierz Julian Jasiński, ale w drugiej połowie XIX i pierwszej XX w. o Bielanach – obok takich warszawskich pisarzy, jak Wiktor Gomulicki czy Wacław Szymanowski – pisali ci najwybitniejsi, jak Bolesław Prus (Z Bielan) albo Władysław Stanisław Reymont (Komediantka). Odnotował też w swoich młodzieńczych dziennikach wycieczkę na Bielany Stefan Żeromski. Jeśli chodzi o Prusa, bardziej niż jego obrazek obyczajowy zapamiętany będzie oczywiście pojedynek Wokulskiego z Krzeszowskim z Lalki, acz warto dodać, że scenę innego pojedynku również na Bielanach umieścił ten autor także w Emancypantkach, a kilkanaście lat przed Prusem kazał się pojedynkować bohaterom swej powieści Sto diabłów Józef Ignacy Kraszewski. W dwudziestoleciu międzywojennym o Bielanach pisywali m.in. Wiech, Jarosław Iwaszkiewicz, Światopełk Karpiński, a przede wszystkim Pola Gojawiczyńska, która uczyniła wycieczkę do Lasku jednym z najwyrazistszych momentów swych Dziewcząt z Nowolipek.

Jednak w miarę postępów urbanizacji Bielany w literaturze objawiają się zdecydowanie raczej poprzez swoją tkankę miejską, a nie Lasek, który od czasów PRL jest przede wszystkim miejscem znajdowania kolejnych zwłok w powieściach kryminalnych (zebrałoby się ich już chyba ponad tuzin). Skądinąd, związany jest on z jednym z pionierskich dla Warszawy utworów tego gatunku – powieścią Walerego Przyborowskiego W Lasku Bielańskim, którą drukowało w latach 1900-1901 czasopismo „Ziarno” (ale dopiero w 2016 r. ukazała się ona jako zwarta publikacja książkowa).

Choć miejska zabudowa powstawała na Bielanach od 1927 r. i wiążą się z nią nazwy osiedli Zdobycz Robotnicza i Tani Dom Własny, to w beletrystyce fabuły osadzone w tej dzielnicy pojawiają się dopiero po II wojnie światowej i odwołują do jej wydarzeń. Pierwszą i najsłynniejszą jest opowiadanie Wielki Tydzień Jerzego Andrzejewskiego, u którego w domu na skraju miasta znajduje chwilowe schronienie ukrywająca się Żydówka Irena Lilien. Opublikowane zostało w zbiorze Noc w 1945 r., ale z przekazów pamiętnikarskich wiadomo, że autor czytał je na tajnym spotkaniu zaufanej publiczności tuż po jego napisaniu, po powstaniu w getcie – w czerwcu 1943 r. (zekranizował Wielki Tydzień Andrzej Wajda w 1995 r.). Tragikomiczny charakter ma zaś drugie okupacyjne bielańskie opowiadanie Andrzejewskiegopt. Kukułka – gdzie przy uwolnieniu więźnia z gestapo ginie nieproporcjonalna liczba bojowców, a on sam dostaje pomieszania zmysłów. Sam Andrzejewski przed dwa lata do powstania warszawskiego mieszkał z żoną i synkiem w domu właśnie na ówczesnym skraju Bielan – przy ul. Schroegera 87. W tej samej kamienicy mieszkał także poeta Jerzy Zagórski. Kiedy 23 kwietnia 1944 r. urządzali w tymże domu imieniny, pomiędzy ich mieszkaniami krążyli tacy goście, jak Czesław Miłosz, Jarosław Iwaszkiewicz oraz Tadeusz Gajcy i Krzysztof Kamil Baczyński (dwaj ostatni polegli kilka miesięcy później). Sąsiadem Andrzejewskiego i Zagórskiego był jeszcze Jan Kott – przyszły wybitny literaturoznawca.

W 1947 r. ukazały się natomiast pierwsze pełnowymiarowe powieści z akcją osadzoną w bielańskich domkach – Michała Rusinka (nie mylić ze współczesnym literaturoznawcą o tym samym imieniu i nazwisku) pt. Prawo jesieni oraz Flory Bieńkowskiej Czyściec. Mieszkający podczas okupacji przy Kleczewskiej Rusinek nie zdradzał nazwy łatwo rozpoznawalnej dzielnicy, ale uczynił to szybko rok później w kontynuacji – Igraszkach nieba. Akcja powieści Bieńkowskiej poświęconej środowisku lewicujących intelektualistów (poniekąd wzorowanych na grupie Przedmieście jej dawnej teściowej Heleny Boguszewskiej z Grochowa) rozgrywała się jeszcze przed wojną, a okupacyjną kontynuacją były dwie następne części – Pusta kwinta i Smuga światła, wydane dopiero w 1961 r. Jedna z jej bohaterek pracowała w wypożyczalni książek w Naszym Domu przy alei Zjednoczenia – sierocińcu zbudowanym pod patronatem marszałkowej Piłsudskiej, największym po Akademii Wychowania Fizycznego obiekcie przedwojennych Bielan.

Owa Akademia zapisała się w literaturze w tekście powstałej ok. 1951 r. piosenki Deszcz napisanej do muzyki Władysława Szpilmana przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego jako miejsce pracy („mam posadę AWF”) snującej swą miłosną opowieść dziewczyny – podmiotu lirycznego.

Jednak mówiąc o literaturze młodzieżowej, zdecydowanie mocniej zapamiętany został Edmund Niziurski, przez parę lat mieszkaniec domu przy ulicy Swarzewskiej. Jego Niewiarygodne przygody Marka Piegusa rozpoczynają się spotkaniem tytułowego bohatera przez narratora pod słoniem w Lasku Bielańskim. Pamiętny blaszany zwierz stał na zlikwidowanym ok. 1980 r. wielkim placu zabaw znajdującym się w południowej części Lasku – z wejściem od strony Marymontu. Książka ukazała się w 1959 r., w którym Niziurski równolegle wydał żartobliwy, bardzo bielański kryminał adresowany do dorosłych Pięć manekinów. Denat został w nim znaleziony przed domem przy ul. Zuga 77 (numer zmyślony, nie ma tam tak wysokich), występują warsztat samochodowy przy Lisowskiej, kawiarnia Zorza przy wejściu do AWF, zaś z rusztowania budowy osiedla Bielany II spada i łamie sobie nogę śledczy.

Do Bielan można przypisać poważną część wczesnej twórczości Marka Hłaski – w latach 50. Marymont jeszcze nie był podzielony trasą Armii Krajowej i całkiem możliwe, że Pierwszy krok w chmurach rozgrywał się na działkach właśnie po jej dzisiejszej północnej stronie. Fabryka „Blaszanka” przy Kamedułów (obecnie Gwiaździsta) pojawia się w jego pośmiertnie wydanych powieściach, jak Sonata marymoncka oraz Wilk. Podobnie rzecz ma się z twórczością urodzonego przy Podleśnej Ryszarda Liskowackiego – zarówno w opowiadaniach i powieściach dla dorosłych, jak i tych dla młodzieży, z których był bardziej znany – główni bohaterowie trylogii My z Marymontu mieszkają na północnym, nieistniejącym dziś odcinku ówczesnej ulicy Marii Kazimiery, czyli po obecnej bielańskiej stronie.

Z 1961 r. pochodzi bestsellerowy romans Anki Kowalskiej Pestka, którego bohaterka opiekuje się użyczonym jej mieszkaniem w jednym z nowych bielańskich wieżowców i spaceruje po okolicy, aczkolwiek ginie tragicznie na Żoliborzu – na placu Inwalidów (rzecz zekranizowana przez Krystynę Jandę z pominięciem bielańskich kontekstów).

Z początkiem lat 60. na dobre zaczęła funkcjonować pobudowana na ogromnym obszarze Młocin Huta Warszawa. Początkowo jej literackie ślady można było spotykać głównie w powieściach reżimowych pisarzy, takich jak Włodzimierz Sokorski, Jerzy Putrament czy zapomniany zupełnie Jerzy Grzymkowski, który zresztą miał za sobą doświadczenie robotniczej pracy właśnie w tym zakładzie. Z czasem jednak w literaturze pojawiały się publikacje związane z ruchem opozycyjnym oraz motywy ekologiczne.

Stare Bielany obrastały nowymi osiedlami. Komenda milicji na Żeromskiego z oczywistych przyczyn pojawiała się w kryminałach, na tej ulicy mieszkał też bohater serii jednej z najpopularniejszych autorek gatunku w wydaniu PRL-owskim – major Szczęsny Szczęsny (tak samo na imię i nazwisko) Anny Kłodzińskiej. Ciekawostką jest, że już w XXI w. aż trzech autorów serii powieści detektywistycznych uczyniło swoich głównych bohaterów – oficerów policji – mieszkańcami osiedla Piaski: Tomasz Konatkowski, Krzysztof Beśka i Grzegorz Kalinowski. Szczerze mówiąc, to chyba jedyny jego wyróżnik w literaturze. Sąsiednie blokowisko doczekało się swojego w postaci piosenki Sidneya Polaka Chomiczówka, zaś Wawrzyszew najsilniej definiują kolejne wiersze pisane przez Piotra Sommera od końca lat 70. po dziś, w których poeta zmaga się z barbarzyństwem tego blokowiska – łomotem windy za ścianą i brutalnymi odgłosami z Huty, która jednak obecnie przycichła.

Z naturalnych powodów często w beletrystyce występują Szpital Bielański oraz funkcjonujący od pierwszej połowy lat 70. cmentarz komunalny Północny na Wólce Węglowej, który od szpitala miał więcej szczęścia do literatury. Pisali o nim m.in. Miron Białoszewski („cmentarz dla Marsjan”), Marek Nowakowski („pustynia”) oraz Janusz Anderman, wspominający grób pierwszego znanego literata, który spoczął na Wólce – Edwarda Stachury, zmarłego samobójczą śmiercią w 1979 r.

Innym obiektem częściej przywoływanym obecnie niż pokamedulski klasztor jest targ przy ulicy Wolumen. W 1975 r. przeniesiono tam z Mariensztatu jarmark staroci, którego niedzielne edycje w latach 1980-1982 (kiedy to przeniesiono go na Kępę Potocką jako tzw. jarmark marymoncki) przerodziły się w targ wszystkiego, co niedostępne było w uspołecznionym handlu. Odnotowała go w Szpetnych czterdziestoletnich Agnieszka Osiecka, pisząc o niewznawianym Złym Leopolda Tyrmanda – w latach 80. w niedziele na Wolumenie obok badylarzy pozostali tylko bukiniści. W latach 90. weekendowy bazarek zdominowała elektronika z kradzionym radiami i innym samochodowymi częściami (kryminał Granatowa krew Wiktora Hagena), potem kradzionymi telefonami i pirackimi programami komputerowymi włącznie. Istotną zmianą w XXI stuleciu stało się to, że w miejsce pirackich kompaktów pojawiły się przeżywające drugą młodość płyty winylowe oraz używane laptopy, weekendowy Wolumen stał się też targiem produktów spożywczych wysokiej jakości, jak śledzie i pieczywo sprowadzane z Litwy, wiejski chleb czy kiszonki. Z drugiej strony – a konkretnie od strony Huty – wyprzedają tam rzeczy osobiste osoby w trudnej sytuacji życiowej, takie jak fryzjerka Wera z nagrodzonej niedawno Nike powieści Zyty Rudzkiej Ten się śmieje, kto ma zęby. Rudzka jest zresztą autorką wcześniejszych powieści osadzonych w okolicach ulicy Kasprowicza, jak Mykwa czy Tkanki miękkie. Wielką popularność zdobył cykl 18-tomowy powieściowy Rafała Kosika Felix, Net i Nika o fantastycznych przygodach tytułowych trojga gimnazjalistów, z których pierwszy mieszka na Bielanach, tak jak i autor, będący z żoną własnym wydawcą, z adresem firmy na Cegłowskiej.

Paradoksalnie najstarsze bielańskie osiedle – Zdobycz Robotnicza – z najskromniejszymi domkami budowanymi własnoręcznie przez spółdzielców stało się dziś w literaturze symbolem niejakiego luksusu i powodem zazdrości (np. prokuratorki w powieści Przemysława Borkowskiego Śmierć nie ucieknie), czemu sprzyja szczególne światło pozostających tam nadal w użyciu gazowych latarń. Natomiast ilościowo do najwydajniejszych „bielańsko” autorów kryminałów należą obecnie Grzegorz Gołębiowski oraz Aleksandra Rumin.

Artykuł powstał w ramach projektu Na szlaku dziedzictwa Bielan, który jest dofinansowany ze środków Miasta Stołecznego Warszawy Dzielnicy Bielany

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ułatwienia dostępu