Autor: Maria Brodzka-Bestry
Dawniej w moim domu mówiło się „idziemy do kościoła marianów”…
Dzisiaj używa się określenia kościół pokamedulski i już nikt nie pamięta historii bielańskich marianów, ich organizatora bł. biskupa Jerzego Matulewicza, muzeum i gmachu szkoły. Podczas podróży na Żmudź śladami rodziny mojej babci, Marii 1-voto Brodzkiej Łaszkiewicz, która wybrała na miejsce zamieszkania Bielany, znalazłam grób bł. Jerzego Matulewicza w Mariampolu. A w trakcie moich poszukiwań kluczy szambelańskich z czasów Stanisława Augusta natrafiłam przypadkowo na taki klucz w muzeum w Licheniu. Zaczęłam się interesować tą kolekcją. Okazało się, że jej początki związane są z muzeum księży marianów na Bielanach.
Ksiądz Józef Jarzębowski (1897-1964), historyk i pedagog, opiekował się pracownią przedmiotów humanistycznych w bielańskim gimnazjum marianów i powziął myśl powołania do życia przyszkolnego muzeum (Muzeum przy Gimnazjum Zgromadzenia Księży Marianów na Bielanach w Warszawie). Tak wspominał o początkach kolekcji: „Zaczęło się od kilku starych monet, kilku starych mapek i jednego autografu K. Ujejskiego…”. Za początek muzeum uważa się rok 1925. Objęło one zbiory pokamedulskie i znajdowało się w skarbcu w kościele oraz w eremach. W tym czasie rozpoczęto rozbudowę kompleksu gmachów dla marianów, które potem mogły pomieściły powiększające się zbiory. Ksiądz Jastrzębowski zbierał dokumenty z powstania styczniowego, także zdjęcia i inne pamiątki po Romualdzie Traugucie, o którym napisał książkę. Ogromna biblioteka zawierała takie cymelia jak Statut Łaskiego z 1506 r.
We wrześniu 1939 r. ks. Jarzębowski wyjechał z najważniejszymi eksponatami na Litwę. Podobno ocalił okulary Romualda Traugutta podczas sowieckiej rewizji – zakładając je sobie. Portret dyktatora powstania przekazał swojej matce. W 1940 r. zawiózł część pamiątek do watykańskiej placówki dyplomatycznej z prośbą o przekazanie do Muzeum Polskiego w Chicago. Część kolekcji zabrał ze sobą w długą i niebezpieczną podróż przez ZSRR do Japonii, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkał dwa lata.
W 1950 r. wrócił do Europy – zamieszkał w Anglii. W 1954 r. z jego inicjatywy kupiono XVII-wieczny dwór w Fawley Court, pod Londynem, opuszczony przez wojsko. Mieściła się w nim w czasie wojny słynna szkoła wywiadu. W nowym muzeum wystawiono kupione przez księdza w czasie wojny dzieła sztuki i zaczęto sprowadzać jego wcześniejszą, bielańską, rozproszoną kolekcję. Zaczęły ją wzbogacać nowe eksponaty – liczne darowizny polskiej emigracji, np. pamiątki po gen. Józefie Hallerze czy kolekcja broni ppłk. Witolda Buchawskiego. W 1982 r. muzeum zostało zarejestrowane i zaczęto opracowywać jego zbiory. Ze względu na trudności finansowe i zamknięcie szkoły w 2007 r. podjęto decyzję o sprzedaży Fawley Court. Wywołało to ogromne niezadowolenie i dyskusje wśród zamieszkałych w Anglii Polaków. Zbiory zostały przekazane do Lichenia, gdzie w 2010 r. je udostępniono. Ziściło się marzenie o powrocie zgromadzonych poloników do kraju.
Wróćmy do klucza szambelańskiego z Lichenia. Jest on wykonany z pozłacanego brązu cyzelowanego, pochodzi z kolekcji wspomnianego ppłk. Buchowskiego i został podarowany do zbioru marianów w 1966 r. Był to atrybut szambelana, noszony do odświętnego stroju szlacheckiego lub munduru dworskiego na kokardzie przymocowanej na wysokości biodra. W takich ubiorach szambelani towarzyszyli królowi podczas uroczystej mszy w święto Zesłania Ducha Świętego u kamedułów.
Moja sensacyjne przygody z kluczami zaczęły się od klucza Józefa Hrebnickiego, który mój kuzyn sprzedał w desie. Nie udało się go odnaleźć, ale przy okazji znalazłam w antykwariacie w Paryżu klucz z kasety królewskiej ze świątyni Sybilli w Puławach. Niestety, ekspert z Muzeum Narodowego w Krakowie uznał, że klucze szambelańskie były powielane i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa nie interweniowało w Paryżu. Wspomniane klucze oraz dwa z Muzeum Narodowego w Krakowie i jeden znany z rysunku jednak się różnią. Antykwariat, znajdujący się w pobliżu Luwru, szybko wycofał swoją ofertę ze sprzedaży, po otrzymaniu maili z Polski, choć klucz był nazwany kluczem szambelańskim księcia Modeny, który ma w herbie podobnego do naszego orła. Ozdobna skrzynka z pamiątkami po polskich królach w 1939 r. w przededniu wybuchu II wojny światowej wraz z innymi dziełami sztuki z kolekcji Czartoryskich była wywieziona i ukryta w skrytce w jednej z oficyn siedziby Czartoryskich w Sieniawie. Tam we wrześniu 1939 r. została znaleziona i skradziona przez żołnierzy niemieckich. Jej dalsze losy i losy prawdopodobnie rozproszonych wśród Niemców przedmiotów są nieznane. Ta historia jako jedna z wielu jest przykładem trudnych wojennych dziejów naszych zbiorów.
Warto przypomnieć historię marianów i ich gmachów na Bielanach. W 1915 r. zlikwidowano rosyjski obóz wojskowy na Bielanach, a zespół pokamedulski z kościołem, od 1905 r. parafialnym, przekazano marianom. Ksiądz Jerzy Matulewicz, późniejszy biskup wileński, ogłoszony błogosławionym, który urodził się pod Mariampolem, założył tu dom zakonny z nowicjatem oraz schronisko dla bezdomnych dzieci. Tablica mu poświęcona znajduje się na wschodniej ścianie budynku rektoratu UKSW. W następnym roku otwarto seminarium oo. marianów, a w latach 1918-1919 męskie gimnazjum filologiczne.
Spójrzmy na architekturę kompleksu budynków marianów przy kościele pokamedulskim – to dwa duże budynki ustawione pod kątem 90 stopni. Ich nazwy i funkcje są często mylone, jako że służyły wielu zadaniom: świeckiemu gimnazjum z internatem, seminarium marianów również z internatem, a także jako siedziba zgromadzenia z mieszkaniami. Pierwszy gmach – realizowany w latach 1923-1924 według projektu Józefa Holewińskiego, a kończony przez Tymoteusza M. Sawickiego i Brunona Zborowskiego – to przebudowane foresterium (budynek dla gości), prawdopodobnie z XVIII w., stojące od północy kościoła, z przejazdem na osi świątyni. Przed nim odbywały się odpustowe jarmarki i festyny. Podczas rozbudowy dodano do niego piętro. Od zachodu miał dostawione skrzydło, widoczne na planach z ok. 1791 i 1865 r. Na przedwojennych zdjęciach widać przylegający do niego budynek parterowy z mansardami. Kiedy w latach 70. przechodziłam tędy w drodze do kościoła, zwracałam uwagę na balkon na kolumnach w narożu tego zrujnowanego, piętrowego budynku. Od wschodu prawdopodobnie ok. 1925 r. został wzniesiony osobny budynek mieszkalny (?), zachowany do dzisiaj. Cały gmach był częściowy zniszczony we wrześniu 1939 r., a potem spalony w 1944 r. W ocalałej części w latach 1954-1970 mieszkali alumni seminarium duchownego, m.in. ks. Jerzy Popiełuszko. W latach 1979-1982 rozebrano całość, nie bacząc na wartość murów z XVIII w., i wzniesiono nowy gmach Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Warszawskiej, zaprojektowany przez Leszka Klajnerta. W 2000 r. seminarium powróciło na Krakowskie Przedmieście. Od 1998 r. w gmachu seminaryjnym mieści się Archidiecezjalne Liceum Męskiego im. bł. ks. Romana Archutowskiego, Katolicki Ośrodek Kultury i Dobre Miejsce, Dom Rekolekcyjno-Formacyjny i Katolickie Centrum Kultury.
Drugi prostopadły budynek kompleksu marianów ocalał z wojny. Wznosi się na skraju wzgórza od zachodu, ma plan litery „E”. Wbudowana została weń oficyna kuchenna wraz z drugą oficyną z XVIII w. Zachowały się w parterze sklepienia krzyżowe, kolebkowe, kolebkowe z lunetami. Ten gmach zrealizowano ok. 1936 r. dla Zgromadzenia Księży Marianów. Obecnie znajduje się tam rektorat UKSW, dawniej Akademii Teologii Katolickiej, która znalazła tu siedzibę w 1954 r. W 1946 r. spłonął dach jednego ze skrzydeł i po odbudowie nadano mu inne formy, co psuło symetrię gmachu. Kiedy rozbudowywano ATK, dach poprawiono. Po wojnie, od 1945 r., mieściły się tu przez krótki czas szkoła i seminarium, w dawnych mieszkaniach księży, przeniesione ze spalonego budynku. Na południowych tarasach wzgórza kamedulskiego marianie mieli wspaniały ogród (na miejscu kamedulskiego warzywniaka), gdzie – jak wspominał mój ojciec Zdzisław Brodzki – rosły wielkie dynie i arbuzy. Budynek zgromadzenia, podobnie jak kościół, był w 1945 r. zaminowany. Saperzy pracowali wtedy także na osiedlu Bielany. Z mojego domu zachowała się tablica z dykty z napisem: „DOM/ROZMINOWANY/D.2.11.45 R. Por. Wieczorek”.
Szkoła marianów miała wychowywać w duchu zasad katolickich i tradycji polskiej, ćwiczyć uczniów w samokształceniu i wyrabiać ich aspiracje, by wybijali się ponad przeciętność. W szkole było kino, rozgłośnia radiowa, klub kolarski, orkiestra, wydawano gazety. Uczęszczali do niej synowie ziemian, inteligencji i przemysłowców. Czesne było wysokie, ale przyjmowano także dzieci robotników i chłopów, którzy korzystali z ulg. W 1939 r. małą maturę na Bielanach zdawał poeta Tadeusz Stefan Gajcy i Wojciech Jaruzelski. W stanie wojennym zaprzyjaźniony jezuita pocieszał ks. Jana Bukowicza, marianina: „Nie martw się, Jasiu, myśmy wychowali Fidela Castro”. Do tej szkoły chodził też prof. Tadeusz Tołłoczko, rektor Akademii Medycznej w Warszawie, i Jerzy Iwanow-Szajnowicz, sportowiec i as wywiadu alianckiego. W czasie wojny marianie prowadzili na Bielanach szkołę powszechną, prywatny Kurs Przygotowawczy do Szkół Zawodowych i zawodową Szkołę Drogową. Udziałem każdej z nich było tajne nauczanie. W maju 1949 r. na Bielanach odbyła się ostatnia matura. Mój stryj Tomasz Łaszkiewicz, który także uczęszczał do tej szkoły, autor książki o grupie Kampinos pt. Opowieść Kampinoska 1944, wspominał: „Bardzo szybko nawiązałem kontakt z harcerstwem polskim u księży Marianów. Tam mnie przyjął «Popielica» […] Stopniowo awansowałem od zwykłego harcerza do dowódcy 84 Drużyny «Zawiszy» […] i myśmy należeli do 227 Plutonu «Szarych Szeregów»”.
Aby wiedzieć dokładnie, co znajdowało się w bielańskim muzeum i co pochodziło z dawnego klasztoru kamedułów, trzeba by przejrzeć katalogi sporządzone w Fawley Court i zbiory muzeum w Licheniu. Ostatni trzej zakonnicy wyjechali stąd podobno do Nowego Miasta w 1904 r., a w 1905 r. utworzono tu parafię. Informacja o tych zakonnikach z monografii bpa Michała Janochy kłóci się z informacją z Wędrowca z 1903 r., gdzie umieszczono zdjęcie z podpisem: Ks. przeor Hipolit Marczewski, ostatni z żyjących zakonników zgrom. OO. Kamedułów na Bielanach. Na początku XX w. nad kapitularzem nadal mieściła się biblioteka, a wikariusz sporządził jej spis, w którym widniało ok. 4 tys. książek, głównie poświęconych prawu kanonicznemu i tematyce biblijnej. Prawdopodobnie były tam i starodruki, a całość zasiliła bibliotekę szkolno-muzealną.
Nie wiemy też, co bezpowrotnie przepadło podczas trudnych podróży w czasie II wojny światowej i co zostało zabrane tuż po niej. Maria Brykowska w książce pt. Kościół Kamedułów na Bielanach wspomina, że u marianów w Warszawie znajduje się wizerunek króla Jana Kazimierza autorstwa Daniela Schultza. Przez jakiś czas zajmowali oni jeszcze po wojnie jedno piętro w budynku ATK. Historia Bielan kryje jeszcze wiele tajemnic. W jakich okolicznościach zniknęła w czasie wojny z ołtarza głównego okrągła ikona z Chrystusem Pantokratorem, niedawno odtworzona przez Mateusza Środonia? Kiedy zaginęła kolumna króla Michała Wiśniowieckiego przedstawiona w „Tygodniku Ilustrowanym” z 1884 r., występująca w powieści kryminalnej W Lasku Bielańskim Walerego Przyborowskiego? W kruchcie stał klasycystyczny obelisk z urną z sercem hr. Marianny z Potockich Brühlowej (1784-1782). Została ona pochowana tu, gdzie wzięła ślub z Alojzym Henrykiem Brühlem (1739-1793), właścicielem Młocin, bohaterem powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego pt. Starosta warszawski. Nagrobek można zobaczyć na rycinie w „Tygodniku Ilustrowanym” z 1886 r. Historia tych dwóch pomników to materiał na osobny artykuł.
W zespole pokamedulskim znowu pojawiło się muzeum, ale inne – poświęcone tylko kamedułom – w domku nr 13 fundacji Michała Antoniego Halickiego, w zachodnim ciągu eremów. Umieszczono tam wyposażenie z pustelni zmarłego na Bielanach krakowskich kameduły brata Doroteusza, Jana Ostroga (1911-2005). Nawiązano w ten sposób do tradycji muzeum ks. Jarzębowskiego, a także wcześniejszej – udostępniania jednego domku do zwiedzania podczas odpustu na Zesłanie Ducha Świętego, w czasie, kiedy w eremach i przebudowanym foresterium mieszkali rosyjscy inwalidzi wojenni.
Artykuł nagrodzony
w konkursie zorganizowanym w ramach projektu Na szlaku dziedzictwa Bielan,
który jest dofinansowany ze środków Miasta Stołecznego Warszawy Dzielnicy Bielany