4.4 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

Wpadki tłumaczeń i wpadki pamięci

Paweł Dunin-Wąsowicz „odmraża” zapomniane, dawno wydane, czasem znalezione na osiedlowym śmietniku, a czasem wyjęte z zakurzonego kąta antykwariatu – książki o Warszawie i z Warszawą w tle.

Zdjęcie tytułowe: Mieszana zabudowa dawnej wsi Ochota / NAC

Szperałem ostatnio znów w zbiorach po zmarłym prawie 10 lat temu ojcu, Krzysztofie D-W, w odróżnieniu ode mnie zawodowym i najwyżej przecież dyplomowanym historyku. Zasadniczo ustawiał książki tematycznie, ale czasem coś mu się wymykało.

I o ile varsaviana z określonych półek „przerobiłem” już w czasach nastoletnich, zbyt leniwy, by szukać dla siebie rozrywkowych lektur w publicznych bibliotekach, to jakoś nie czułem mięty do towaru związanego ogólniej z powstaniem styczniowym. Może z nadmiaru, bo powtarzało się, że dziadek mjr Władysław D-W przewodził przed wojną jakiemuś towarzystwu opieki nad weteranami tegoż zrywu i urządzał im cmentarzyk.

***

I tu, po przydługim, snobistycznym pewnie wstępie – niespodziewajka! Otóż z książek wepchniętych ciasno w Ładowskie półki wyjąłem z oddziału związanego z powstaniem styczniowym coś zaskakującego. Nie o walkach „partyi” w świętokrzyskich lasach i nie o zsyłkach na Sybir. To rzecz sygnowana pseudonimem, a może i przyjętym nazwiskiem: A. Almi, właśc. Szeps, w amerykańskiej transkrypcji Scheps albo Sheps. Jego oryginalne imiona występują po angielsku jako Elyahu-Khayim ben Shloyme-Zalmen (1892-1963). To nie za gruby, bo tylko 88-stronicowy zbiór Legendy żydowskie o powstaniu 1863 r. A dobre dwie trzecie tych wydanych w polskim przekładzie w 1929 r. opowiadań (autor wyjaśnia we wstępie, że głównie na podstawie gawęd jego babci) to rzadko przecież tłumaczona z jidysz na polski literatura – o Warszawie! O wsi Ochota, o Krochmalnej, Pańskiej, Freta czy Pradze – i wspólnym polsko-żydowskim oporze przeciwko moskiewskiej tyranii.

Lata 1861-1864, choć skończyły się wielką tragedią, szubienicami i zsyłkami, to zaczęły wielką nadzieją – i były pewnie najszczęśliwszym czasem zrozumienia chrześcijan i żydów w Polsce. Jako Polaków, obywateli tego samego kraju. W patriotycznych manifestacjach ginęli warszawiacy obu wyznań (dlatego akurat w tym miejscu piszę żydów akurat małą literą), w nabożeństwach uczestniczyli z wzajemnością i fundowali sobie nawzajem liturgiczne naczynia. Szli z miast obok katolików zasymilowani Polacy mojżeszowego wyznania do leśnych „partyj”, ale i wiejscy arendarze bywali bardziej lojalni wobec powstańców niż zawiedzeni sprawą uwłaszczenia chłopi z Rozdzióbią nas kruki, wrony Żeromskiego. Klęskę powstańców Moskale w imię zasady „dziel i rządź” rozegrali perfekcyjnie, spychając niebawem nad Wisłę Żydów kresowych, zainfekowanych już rosyjską kulturą, a gardzących tą polską – tzw. litwaków. Dopiero dzięki tej akcji pojawił się właściwy antysemityzm.

Zbiór opowiadań Almiego-Szepsa ukazał się w pierwszej połowie istnienia II RP. Odwoływał się poniekąd do dobrych wspólnych doświadczeń sprzed ponad pół wieku. Tłumaczem był Samuel Hirszhorn, autor Historii Żydów w Polsce, a także polityk z fołkistów – centrowego ugrupowania żydowskiego stojącego na stanowisku ani asymilacji, ani syjonizmu, lecz autonomii kulturowej; podobnie jak socjaliści z Bundu – równych praw dla wielu ludów jako obywateli Polski – jak w republikańskiej Francji czy USA. Legendy żydowskie… to deklaracja tak pojętego idealizmu. Nie byli jeszcze wówczas osamotnieni w takim podejściu – do wspólnej historii powstania 1863 r. nawiązywał żydowski film Polnisze Welder Jonasa Turkowa (1929), czyli W lasach polskich, nakręcony na podstawie powieści Josefa Opatoszu (recte Josefa Opatowskiego). Według umieszczonego w Wikipedii streszczenia tego niezachowanego obrazu jego protagonista „Mordche pod wpływem opowieści o bohaterskim żydowskim pułkowniku Berku Joselewiczu i Wielkiej Improwizacji Adama Mickiewicza staje się spiskowcem… Zbliżają się wielkie czasy. Wybucha powstanie styczniowe. Mordche staje na pierwsze wezwanie. Pada od kuli kozackiej. […] W samarytance, opatrującej jego rany, Mordche rozpoznaje Rachelę”.

***

Spośród dwudziestu kilku opowiadań z książki Almiego-Szepsa najwięcej uroku ma chyba „Niemy” Motel. Jego tytułowy bohater, żydowski krawiec z ówczesnej wsi Ochota, zwodzi Moskali, twierdząc, że ścigani powstańcy ukryli się w jego chacie. W narodowe stroje polskie przebiera krawieckie manekiny i wmawia żandarmom, że są to powstańcy, którzy nie chcą wyjść z jego warsztatu. Moskale zaciekle strzelają do nich z karabinów, a Żyd Motel i właściwi powstańcy uciekają do pobliskiego lasku. Potem będzie woził leśnym prowiant z Bródna, a w końcu zwieje kacapom do Ameryki.

Przy posesji ul. Krochmalna 10 Almi lokuje tragedię z Trzech braci, tekście opowiadającym o konflikcie między kupcem Samuelem Zanwelem i jego synami Chaimem, Rubenem i Hirszem. Chłopcy poszli do powstania, wbrew ojcu, który uważał, że nie jest to żydowska sprawa. Nie mogąc przyjąć do wiadomości ich woli, Samuel Zanwel popada w szaleństwo; staje się niebezpieczny dla powstańców, którzy go likwidują (mogli dokonać tego słynni sztyletnicy) właśnie przy Krochmalnej.

Niebawem po tym skrytobójstwie z Wisły zostają wyłowione zwłoki wszystkich trzech synów. Podobnie powiązane z Pragą Duchy, które także, jak sądzę, mogły inspirować przyszłego noblistę Bashevisa Singera, młodszego od Almiego o dekadę. Różnica między nimi jest taka, że wychowany przez babcię – polską patriotkę – Szeps widział jednak związek tutejszych Żydów z historią RP (przynajmniej w tej książce, inne chyba nie były tłumaczone), Singerowi była raczej już mniej miła, niepodległość kojarzyła mu się głównie z podatkowymi opresjami.

Zastanawia jednak, skąd wzięły się topograficzne lapsusy w przekładzie Hirszhorna (1876-1942), który wszedł jako poseł do pierwszego Sejmu II RP. A potem tutejszy radny miejski powinien dla polskojęzycznego czytelnika jednak rozróżniać w tekście Almiego-Szepsa prowadzącą ku okrutnej cytadeli powtarzającą się ulicę Szymanowską od rzekomej ulicy Szymanowskiego, jak poszło w książce, zaś jego Płońska obok Pokornej to pewnie Błońska, natomiast Kłopotliwa to Kłopot (wszystko północny Muranów). Czyżby cały czas myślał w jidysz i nie miał świadomości polskich właściwych nazw tych arterii? Dziś dla nas zagadkowych, bo zanikłych po Zagładzie, której sam został ofiarą, popełniając samobójstwo podczas Wielkiej Akcji.

***

Hirszhorn tłumaczył wprost z żydowskiego na polski. Dorobek Singera znany jest nam niemal wyłącznie poprzez podwójną śluzę: jidysz-angielski-polski. Jest to – wydawałoby się – wspaniałe pole dla literackich detektywów, no i dowód drapieżności działań wydawniczych na początku lat 90. – byle szybciej nam tego warszawiaka udostępnić.

Ale dla detektywa ani literalna znajomość jidysz, ani angielskiego, tylko znajomość Warszawy będzie najważniejsza. Nie będę więc wymieniał konkretnych tłumaczy, ale rzekoma Wołowa to nie dawna Wołowa na Pradze, lecz targowisko Wołówka przy Stawkach róg Pokornej (Miłość i wygnanie, 1991; Zjawa 1992), zaś ulica Mielna niedaleka od Niecałej to dawna Mylna (Miłość i wygnanie, 1991), ulica Świętego Krzyża to Świętokrzyska (Zjawa, 1992), szpital przy Czystej to przecież szpital żydowskim na Czystem! (Późna miłość, Krótki piątek, 1992), powtarza się też bazar Janusza zamiast Janasza – nazwisko w prawidłowym brzmieniu do sprawdzenia na cmentarzu ewangelicko-augsburskim przy Młynarskiej (Krótki piątek, 1992).

A miasteczko Łaskaczew – czemuż ktoś nie sprawdził, że chodziło o Łaskarzew (Krótki piątek, 1992)? Lubelski Turobin to w przekładzie Turbin (Zjawa, 1992; Spuścizna, 2007), pobliską Izbicę jako Izbic oraz Dubnowo zamiast Dubna znajdujemy w Urzędzie mojego ojca (1992). Rekordem było pojawienie się czysto słowiańskiego kaszubskiego Lęborka jako miejsca, dokąd udają się teściowie bohatera opowiadania Getsel zwany małpą (z tomu Seans z 1993), co jednak inna tłumaczka w innym wydaniu (2006) poprawiła na Lwów, bo to po niemiecku i w jidysz Lemberg. Transkrypcje tego nie ułatwiają, ale czasem warto kojarzyć etnologicznie.  

Poza tym „Żydowska Organizacja Komunalna” to w literackiej polszczyźnie chyba Gmina Wyznaniowa Żydowska (Miłość i wygnanie, 1991), a „rosyjski cmentarz ortodoksyjny” to cmentarz prawosławny (Miłość i wygnanie, 1991). W Przyjacielu Kafki (1994) nagle pojawiają się na Żelaznej trolejbusy, które w przedwojennej Warszawie nigdy nie jeździły, bo  o s o b a  tłumacząca nie wie, że po amerykańsku trolley to brytyjski tramway.

Ale, ale… sam Singer miał w tym temacie pewne problemy z pamięcią, acz drobniejsze, bo w Szumowinach (polskie wydanie z 1992) w Warszawie w 1906 r. Max Barabander jeździ tramwajem elektrycznym i mieszka w zapamiętanym sprzed 20 lat hotelu Bristol (to już proszę sprawdzić na własną rękę, bo nie są to błędy tłumacza). Najciekawsza wydaje się jednak dezynfekcja podczas I wojny na rzekomej Szczęśliwickiej (Ochota) z Urzędu mojego ojca (1992). Bo raczej doszło do podwójnego przekręcenia. Rzeczywiście na północno-zachodnim Muranowie, niedaleko znanej nam już i od Almiego Pokornej, była ulica Szczęśliwa – tu pewnie wpadka tłumacza. Ale Miejski Zakład Sanitarny, gdzie pewnie takie odkażania odczyniano, znajdował się na końcu jej przedłużenia – ulicy Spokojnej – już na Powązkach (budynki ocalały i służą wydziałowi sztuki mediów ASP). I znów wpadka pamięci.

PS. Temat jak rzeka. O kontekstach błędów w tłumaczeniach Singera pisała podwójnie aktywna w tej translatorskiej pracy (początkowo z angielskiego, a potem z jidysz) prof. Monika Adamczyk-Garbowska – że niestety sam Bashevis, akceptując angielskie przekłady, przeinaczał – albo wręcz usuwał – oryginalne nazwy ulic pierwotnie zrozumiałe tylko dla jego jidyszowskich nowojorskich i warszawskich ziomków i trudno będzie je odzyskiwać dzisiejszym warszawiakom (bodajże Krochmalna stała się w angielskim Targową/Handlową). A zatem must read: Monika Adamczyk-Garbowska, Jidysz – angielski – polski. Problemy przekładu i pamięci [online] (dostęp: 5.10.2022).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj