„Do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował!”
Zanim Stanisław Bareja przystąpił do zdjęć do filmu „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” (1978), wsiadł na rower, będący jego ulubionym środkiem transportu, i przejechał Warszawę w poszukiwaniu odpowiednich plenerów. Ostatecznie większość scen nagrano na Powiślu, gdzie ulokowano mieszkanie dyrektora Krzakoskiego, pocztę oraz sklep spożywczy, w którym rozegrały się kultowe sceny w polskiej kinematografii.
Pawilon ze sklepem spożywczym, do którego przyszła dyrektorowa Krzakoska, grana przez Ewę Wiśniewską, znajdował się przy ul. Solec 63b. Dyrektorową do sklepu nie przyciągnęły jednak codzienne sprawunki, a możliwość kupienia futra, co miała omówić z kierownikiem. Bareja pokazał gigantyczną kolejkę. W jego filmie ludzie stoją także w kolejkach po meble i na poczcie. W kolejce do kasy w spożywczym rozgrywa się kultowa scena zagrana z mistrzostwem przez Stanisława Masłowskiego oraz Wojciecha Zagórskiego, który – wykorzystując zamieszanie – wpycha się w kolejkę:
„- Kolejka jest…
– Przecież ślepy nie jestem.
– Ale głuchy chyba. Mówię, że jest kolejka, a pan wchodzi bez. Mówię do pana!
– Panie, co mnie pan opukuje, lekarz pan jest?
– Pan tu nie stał!
– Panie, wsiądzie pan w 125, pojedzie pan na plac Zamkowy – tam jest kolumna, Zygmunta III. Pójdzie pan i powie mu «Pan tu nie stał»”.
Co interesujące, autobus nr 125, wspomniany w dialogu, faktycznie kursował wówczas przez plac Zamkowy w kierunku Nowego Miasta. Rozbicie przez Stanisława Masłowskiego jajek i śmietany zwiastowało awanturę i szarpaninę. Bohaterowie wylądowali na ściance z napisem „Tych klientów nie obsługujemy”, z fotografiami, które wykonywano na miejscu. Scena rozgrywająca się pod hasłem „Życzymy udanych zakupów” jest też okazją do pokazania nonkonformistycznej postawy Kazia, granego przez Jerzego Duszyńskiego, domagającego się przestrzegania podstawowych zasad higieny przez personel sklepu.
Po przemianach ustrojowych wygląd sklepu niewiele się zmienił od czasu, kiedy Stanisław Bareja nagrywał swoją komedię. Na pewno zmniejszyły się kolejki i zwiększył asortyment, ale na podłodze była ta sama posadzka, na którą spadły śledzie upuszczone w filmie przez ekspedientkę. W 2010 r. zapadła decyzja o rozbiórce pawilonu. Mieszkańcy stracili lokalny sklep, a wielbiciele twórczości reżysera i polskiej kinematografii – jedno z kultowych miejsc na mapie stolicy.