Mimo braku ujemnych temperatur i trzaskających mrozem zim są w Warszawie miejsca, gdzie można pojeździć na łyżwach. Mowa oczywiście o sztucznych lodowiskach, które nie pozwalają zapomnieć o tradycji warszawskich ślizgawek, zawsze bardzo popularnych wśród mieszkańców Syreniego Grodu. Dzisiaj mało kto pamięta, że dawniej zimą łyżwiarzami zapełniały się też zamarzająca Wisła, pokryte lodem staw Łazienkowski i akwen na Dynasach, sadzawka w Ogrodzie Saskim czy będąca kolebką współczesnego łyżwiarstwa Dolina Szwajcarska.
Tradycja łyżwiarstwa nad Wisłą jest bardzo długa – pierwsze zawody odbyły się w naszym mieście w czasach Augusta III, w 1755 r., kiedy to w ramach zimowych dworskich zabaw wyznaczono drogę ślizgową między Saską Kępą a Solcem. Za pokonanie trasy w najkrótszym czasie król obiecywał 200 tynfów. W wyścigach prym wiedli członkowie dworu Marii Józefy, garderobiane i kamerdynerzy.
W 1912 r. na tyłach pałacu Kossakowskich przy Nowym Świecie oddano do użytku warszawiaków pierwsze sztuczne warszawskie lodowiska. Palais de Glace, bo tak nazwano obiekt zaprojektowany przez Stefana Szyllera, stał się niekwestionowanym zimowym salonem Warszawy. W XIX stuleciu zimowemu szaleństwu można było się oddawać także pomiędzy ulicami Kaliksta a Koszykową, na placyku między Jasną i Złotą, a nawet na placu Wareckim. W łyżwy zaopatrywano się w sklepie firmy Krzysztof Brun i Syn, zlokalizowanym przy placu Teatralnym między Senatorską a Bielańską.