Stołeczny kościół pod wezwaniem św. Krzyża uchodził zawsze za świątynię mieszczaństwa warszawskiego. Przyciągał rzesze wiernych, co szczególnie widoczne było przy okazji ważnych świąt. W uroczystej mszy świętej 25 grudnia 1881 r. uczestniczyła ogromna liczba osób, co powodowało nieprawdopodobny ścisk wewnątrz świątyni. Przyczyną zamieszania, które doprowadziło do masakry na schodach kościoła, stała się informacja o pożarze, podana przez jednego z uczestników nabożeństwa. Według ustaleń warszawskiej policji przyczyną panicznej reakcji tłumu była prośba o wodę wyartykułowana przez jednego z uczestników mszy, który… chciał ją podać omdlałej kobiecie. Źle zinterpretowana i zrozumiana – jako prośba o wodę w celu ugaszenia pożaru – stała się przyczyną śmierci kilkudziesięciu mieszkańców Warszawy. Informacja o pożarze wywołała panikę szczególnie w ostatnich rzędach uczestniczących we mszy wiernych. Uciekający przed rzekomym ogniem na schody świątyni byli tratowani i przygniatani przez kolejnych napierających ku wyjściu. Kiedy zjawiła się Straż Ogniowa, bardziej niż pomagać, musiała stwierdzać zgony. Bilans wydarzeń, które rozegrały się w Boże Narodzenie 1881 r., wynosił 20 zabitych i kilkudziesięciu rannych. Na domiar złego wśród warszawiaków zaczęła krążyć informacja, jakoby to społeczność żydowska była odpowiedzialna za katastrofę. Poskutkowało to antyżydowskimi wystąpieniami, które objęły większą część miasta.