Święto Pracy, obchodzone 1 maja, wzbudza dziś w wielu mieszane uczucia. Kojarzy nam się przede wszystkim ze słusznie minionym ustrojem i propagandowymi, starannie wyreżyserowanymi obchodami, legitymizującymi system komunistyczny.
Międzynarodowe Święto Pracy zostało ustanowione w 1891 r. w celu upamiętnienia krwawo stłumionego przez policję strajku robotników w Chicago z 1886 r. W Warszawie początku XX w. pierwszomajowe protesty wpisywały się w walkę z caratem. Przemarsze i manifestacje pierwszomajowe były też organizowane w dwudziestoleciu międzywojennym. Prym w ich organizacji wiodła Polska Partia Socjalistyczna.
Kiedy dziś myślimy o Święcie Pracy, przed naszymi oczami przesuwa się pozdrawiający przywódców państwa lud pracujący miast i wsi. I chociaż pochody przemierzały ulice polskich miast już w drugiej połowie lat 40., to oficjalnie 1 Maja stał się świętem państwowym w 1950 r. Od tej pory chyba żadne inne święto nie miało takiej oprawy. W pochodach nawet niezaplanowane było zaplanowane. Kolumnami przed trybuną przechodziły setki tysięcy osób, a monumentalna socrealistyczna architektura była tłem dla maszerujących: hutników, górników, strażaków, wykładowców akademickich i artystów z całego kraju. Nie mogło zabraknąć portretów komunistycznych ideologów i makiet powstających obiektów.
W drugiej połowie lat 50. przywódcy państwowi i partyjni pozdrawiali maszerujące tłumy z trybuny przed Pałacem Kultury i Nauki. Miejsce na trybunie było równoznaczne z miejscem zajmowanym w hierarchii władzy. I chociaż propaganda relacjami z pochodów pierwszomajowych chciała pokazać społeczne zaangażowanie, to w rzeczywistości frekwencja była efektem przymusu i represji. W 1989 r. planowane oficjalne obchody Święta Pracy odwołano. I chociaż logicznym byłoby, aby Święto Pracy uczcić pracą, to na szczęście od kilku dekad mamy zdecydowanie inne pomysły na obchodzenie majowego święta